Masakra na Kos (Eccidio di Coo) 1943 r.
Zdjęcia Maciej Tomaszewski
Autor: Maciej Tomaszewski
Życie przedwojennego Kos.
Bitwa o wyspę Kos
O 4 rano 3 października 1943 r. rozpoczęło się niemieckie lądowanie na wyspie Kos (opis bitwy zostanie dodany - artykuł w budowie - przepraszamy)
(Descrizione della battaglia verrà aggiunto in seguito, scusa)
Zbrodnia niemiecka na wyspie Kos (Crimine tedesco ha fatto sull'isola di Kos).
21 września 1943 r. wydano rozkaz OKH, czyli w praktyce Adolfa Hitlera, który zalecał by wobec żołnierzy włoskich, którzy stawiają zbrojny opór Niemcom postępować bez sentymentów, bo stracili prawo do miłosierdzia i powinni być traktowani jak szumowiny, które zwróciły broń przeciwko swoim towarzyszom i przyjaciołom oraz nawoływał do konsekwentnego zachowania. W rozkazie nie napisano wprost, żeby opornych rozstrzeliwać, ale sens był oczywisty. Najwyraźniej rozkazodawcy przypadło do gustu to co już od 18 września robili niemieccy żołnierze na Kefalonii i zapłacili za to też oficerowie z Kos. Rozkaz ten został przechwycony i rozszyfrowany przez British Secret Service Ultra i jego tłumaczenie przechowywane jest w Public Record Office w Londynie. Znał go więc Winston Churchill, jak też miał informacje o wydarzeniach na Kefalonii. Napisał więc 3 października do Wilsona: „powiedz Włochom, że straszny los ich czeka jeśli wpadną w ręce Hunów”.
Schwytanych Brytyjczyków przetrzymywano w trudnych warunkach, ale z poszanowaniem umów międzynarodowych. Inaczej Niemcy odnosili się do swoich byłych sojuszników, uważając ich za zdrajców. Z wyjątkiem oficerów, żołnierzy włoskich zgromadzono w zamku u wejścia do portu Kos i w rejonie lotniska Antimachia. Natychmiast zaczęto używać ich jako siły roboczej, traktując jak niewolników których za najmniejszą nieuwagę czy oznakę protestu bito, po kilka dni głodzono, torturowano a nawet zabijano. Obfite żniwo w ciągu następnych 20 miesięcy zebrał wśród jeńców głód.
O miejscu które stało się przejściowo obozem jenieckim można przeczytać więcej klikając tutaj:
Czytaj o zamku rycerzy Maltańskich w Kos / Per saperne di più
Większość oficerów od godzin wieczornych 4 października odizolowano w koszarach wojskowych w centrum wyspy w Linopoti (Linopotis w pisowni greckiej Λινοπότης) . Pozostałych przetrzymywano w dwóch grupach, jedna na południowym-zachodzie wyspy początkowo w Camare (Kamari a w pisowni greckiej Καμάρι) a później na obszarze Lambi. Druga grupa przetrzymywana była na północnym-wschodzie w pobliżu Kos. Kapitan Nasca i porucznik Pyerraimond za okazaną Niemcom pomoc w pierwszych godzinach desantu nie byli represjonowani, podobnie jak dwóch oficerów milicji: Tetro i Mastoro, dowódca karabinierów na Kos porucznika Zucchelli i dziewięciu lekarzy, ale ci ostatni dzięki temu, że osobiście nie brali udziału w walce lecz pomagali rannym. Pozostałych oficerów poddawano przesłuchaniom i niektórzy z nich byli w stanie udowodnić, że nie uczestniczyli w walkach. Ponadto część z oficerów nie mieli wewnętrznego przekonania do oporu wobec Niemców, którzy dotychczas byli ich sojusznikami. W związku z ogłoszonym zawieszeniem broni większość chciała po prostu wrócić do Włoch, bo uważali, że wojna dla nich się skończyła. Nawet ci co stanęli do walki często robili to z solidarności wobec żołnierzy i kolegów, poczucia obowiązku, czy zwyczajnie z poczucia braku wyboru. Walki na Kos nie były specjalnie intensywne a straty niemieckie można uznać za minimalne w takiej operacji, co Niemcy mogli uznać za okoliczności łagodzące – stało się jednak inaczej. Decyzje Niemców o życiu i śmierci ludzi często były małoduszne i zależały od kaprysu, za co życiem zapłacili oficerowie nie walczący w oddziałach bojowych, jak oficer weterynarii, dowódca kantyny i oficer propagandy. Smutno skończył porucznik Salvatore Coratza, wpisany na listę skazanych za swe honorowe zachowanie, gdyż nie chciał oddać Niemcom sztandaru swego pułku. Sztandar 10° reggimento “Regina” jest obecnie przechowywany w Vittoriano.
Oficerowie włoscy zdawali sobie sprawę z tego, że ich sytuacja jest niepewna. Być może przynajmniej część z nich zgodnie z wolą Churchilla została uprzedzona przez Anglików o tym co się stało na Kefalonii, a przecież plotki się roznoszą. Mimo wszystkich rozterek postawa przesłuchiwanych włoskich oficerów wobec Niemców i RSI była dość stanowcza. Kolejno odmawiali współpracy z Niemcami i podporządkowania się Mussoliniemu.
Egzekucje odbyły się od 4 do 7 października. Oficerom zabieranym na rozstrzelanie mówiono, że są przenoszeni na kontynent. Polecano zapakować bagaż podręczny i wyprowadzano ich w stronę portu w kilkuosobowych grupach. Cóż, nam Polakom natychmiast nasuwa się skojarzenie ze sposobem rozstrzeliwania polskich oficerów w Rosji, przez NKWD. Najprostszym sposobem na zachowanie panowania nad ofiarami było oszukiwanie ich do samego końca. Dwa wrogie reżimy a jakże podobne metody…
Na temat tego co się działo dalej brak relacji, bo oprawcy uszli bezkarnie a ofiary z Linopoti w ilości 66 ciał odnaleziono później w 8 zbiorowych grobach, co sugeruje wykonanie ośmiu osobnych egzekucji i kolejne grzebanie ciał z każdej egzekucji. Groby odnaleziono na bagiennym obszarze Ciflicà opodal Linopoti oznaczonego na współczesnej mapie greckiej jako Bai Vai w pobliżu jeziora solnego Igroviotopos Alkis (Αλυκής Τιγκάκι). W rowach odnajdowano też bagaż podręczny ofiar. Pozostałych oficerów rozstrzelano w innych miejscach wyspy i pochowano w zbiorczych grobach z innymi ofiarami. Dość szybko po wyspie zaczęły krążyć plotki o rozstrzeliwaniach. Już 10 października Winston Churchill zapisał, że na Kos rozstrzelano 89 włoskich oficerów. Liczba 89 rozstrzelanych pochodziła prawdopodobnie z rozszyfrowanych informacji z nasłuchu radiowego, bo taka była podana w jednym z niemieckich radiogramów. Jednak już następnego dnia z Anglii do brytyjskiej Kwatery Głównej na Bliskim Wschodzie przesłano informację, że na Kos rozstrzelano ok. 100 włoskich oficerów po ich poddaniu się Niemcom.
Doły odkryte zostały już w kwietniu 1944 r., lecz chwilowo nie można było z tym nic zrobić. Dopiero w marcu Niemcy zezwolili na przeniesienie zwłok na cmentarz, obwarowując to jednak wieloma ograniczeniami mającym zapobiec nagłośnieniu sprawy. Co ciekawe Niemcy zrobili to pod chwilową nieobecność kapitana Nasca, który być może był strażnikiem tej tajemnicy. Oficer ten prawdopodobnie już w październiku 1943 r. dowiedział się co stało się z jego kolegami. Mimo to pełnił na wyspie funkcję włoskiego dowódcy zarówno Włochów współpracujących z Niemcami jak i więźniów oraz nadzorował prace przymusowe. Był jedną z osób rozpowszechniających informację, że oficerów przewieziono na kontynent do obozów internowania.
Ciała pochowano na cmentarzu katolickim w Kos, bez obsługi religijnej, bez rozgłosu i w nowej zbiorowej mogile bez napisu. Od razu zorientowano się, że brakuje minimum 30 ciał innych prawdopodobnie rozstrzelanych oficerów. Rozpoczęły się dociekania ilu oficerów rozstrzelano. Podawane są liczby od 30 do 103 (nawet 106). Liczba 30 pojawia się we wcześniejszej relacji proboszcza Michelangelo Bacheca a dotyczy oficerów przetrzymywanych w innych miejscach wyspy, poza Linopoti i rozstrzelanych osobno nieco później. Jednak Bacheca uczestniczył w ekshumacji zwłok z Ciflicà i wyjaśnił to tłumacząc, że liczby 66 i 30 należy zsumować co daje najbardziej prawdopodobną ilość rozstrzelanych, czyli 96 oficerów. O miejscu pochówku pozostałych 30 ciał nie wiedziano, ale zachował się dokument w postaci rachunku dla państwa włoskiego z końca 1946 r. za ekshumację w różnych miejscach wyspy 30 zwłok. Poszukujący w lutym 1945 r. mogił włoski oficer kolaborujący z Niemcami porucznik Aiello uważał że na wyspie znajdują się 36 ciał oficerów rozstrzelanych w innych miejscach na wyspie. Z 66 ciał ekshumowanych kapelan i proboszcz byli w stanie zidentyfikować 36 do 44 ofiar. Podawana jest też informacja, że ostatecznie zidentyfikowano 62 ciała. Zwłok pułkownika Felice Leggio nie zidentyfikowano lub ich nie odnaleziono.
Miejsce pierwszego spoczynku ekshumowanych ofiar i obecna tablica upamiętniająca
Jak wspomniano sytuacja pozostałych jeńców włoskich na wyspie nie była wesoła. Dalszych strat przysporzyli sami alianci bombardując lotnisko w Antimachia, na którym przebywali jeńcy. Kolejni zginęli podczas prób przewiezienia ich drogą morską do obozów internowania. Latem wywieziono z wyspy Kos tamtejszych Żydów do obozów zagłady na kontynencie. Zatapianie przez aliantów statków przewożących jeńców i uchodźców, to już temat na osobny artykuł. Niemcy przekazali wyspę aliantom dopiero w maju 1945 r. Wyspy Dodekanezu po okresie okupacji angielskiej w latach 1945-1947 przekazane zostały w wyniku traktatu pokojowego Grecji. W traktacie Włochy zrzekały się wysp w ramach pojednania za agresję w 1940 r. Włoscy mieszkańcy wysp musieli się zdeklarować co do jednej z dwóch narodowości. Jeśli wybierali włoską, to stawali się uchodźcami i musieli emigrować do Włoch, choć większość z nich tej swojej ojczyzny wcześniej nie znała i nie widziała bo mieszkali na wyspie często od pokoleń.
Gdy próbowałem odnaleźć ślady owych wydarzeń z 1943 r. na wyspie Kos. Jakoś mnie to nie dziwiło, że spotkałem się z pełną obojętnością współczesnych mieszkańców wyspy i kompletnym brakiem wiedzy o tym co się wtedy działo. Przecież zarówno Włosi jak i Niemcy to dla Greków okupanci i interesował ich konflikt między nimi tylko na tyle, by od niego jak najmniej ucierpieć. Na greckich mapach próżno szukać włoskich nazw. Istnieją tylko podobne greckie. Jednak nie znalazłem na nich nazwy podobnej do Ciflicà. Pytani przeze mnie Grecy rozpoznali fonetycznie włoską nazwę Ciflicà, choć wymawiali ją znacznie twardziej i skierowali mnie we właściwy rejon. Próbując ustalić lokalizację pierwszych mogił oficerów i rozmawiałem w Ciflicà z czterema rodzinami mieszkającymi tam od pokoleń, ale mówili, że o niczym takim nie słyszeli. Ustaliłem więc tylko przybliżone miejsce na podstawie szkicu z ekshumacji.
Wiem jednak, że Włosi starają się by upamiętnić to miejsce, lecz grecki rolnik do którego ono należy nie zgodził się nawet na to by odsprzedać choć 4 m2 ziemi pod jakikolwiek upamiętniający obelisk.
Ta masakra w przeciwieństwie do tej na Kefalonia, nie jest szerzej znana nawet w społeczeństwie włoskim. Ironicznie mówiąc „sprawa rozeszła się wszystkim po kościach”. Włoscy emigranci z Kos rozpłynęli się w Italii i nie podjęli tematu. Ekschumowane zwłoki przewieziono do Włoch i pochowano na cmentarzu wojskowym w Bari (Sacrario Militare Caduti d'Oltre Mare a Bari) w 1954 r. Nikt z oprawców z wyspy Kos nie odpowiedział za zbrodnię, jak też nikt z pośród kolaborujących z Niemcami Włochów. Jedynym pociągniętym do odpowiedzialności był dowodzący w tym rejonie Morz Śródziemnego generał Friedrich-Wilhelm Müller, który jednak znany był też jako „rzeźnik z Krety” i miał tyle innych grzechów na sumieniu, że grecki trybunał bez zajmowania się sprawą wyspy Kos, skazał go na śmierć za inne zbrodnie i został on stracony w maju 1947 r. Kapitan Camillo Nasca po wojnie został osadzony w więzieniu w Palermo i zapewne zostałby skazany za zdradę stanu, ale skorzystał z amnestii w 1946 r. i tyle go widziano.
Warto podkreślić, że zbrodni dopuścili się żołnierze Wermachtu z 22 dywizji piechoty i oddziałów specjalnych Brandenburczyków, co po raz kolejny przeczy długo lansowanej przez Niemców tezie o „czystych rękach Wermachtu”. Obecnie niewielka grupa Włochów stara się przypomnieć temat i o upamiętnienie zbrodni.
Natomiast bez problemu odnalazłem stary cmentarz katolicki w Kos, gdzie czasowo spoczywały doczesne szczątki zamordowanych oficerów, głównie dlatego, że prawie wszystkie kościoły na wyspie są teraz grekokatolickie a ten kościół jest znany polskim rezydentom turystycznym na wyspie, gdyż organizują tam wyjazdy na niedzielne msze dla zainteresowanych turystów. Nikt jednak nie zwraca uwagi na stojącą przy kościele płytę upamiętniającą rozstrzelanych oficerów włoskich.