Początkowo była to broń prowizoryczna której powstanie wymuszone zostało okolicznościami. Robiono ją z tego co było pod ręką. Z czasem usystematyzowano jej wykonanie (co oczywiście nie zmieniło faktu, że i tak musiano improwizować).
Autor: Maciej Tomaszewski
Porucznik Mario Paolo Pazzaglia był dowódcą plutonu saperów szturmowych (plotone guastatori del genio) w Afryce Północnej. Wyróżnił się w wielu walkach i za soją bohaterską postawę był odznaczony. Zasłynął jako twórca granatów przeciwpancernych tworzonych doraźnie z dostępnych materiałów. W wyniku tego został przydzielony do oddziału rzemieślniczego (reparto di artieri d'arresto), gdzie udoskonalił i usystematyzował wytwarzanie broni ppanc. swego pomysłu. Podczas jednego z patroli został ranny w wyniku wybuchu miny przeciwczołgowej. Wywiązała się posocznica w wyniku której po wielu cierpieniach porucznik zmarł.
Instrukcja została rozesłana do jednostek bojowych 8 listopada 1941 r. Udokumentowana produkcja ładunków przeciwpancernych według tych zaleceń sięgnęła 30.000 sztuk. Trzeba jednak zaznaczyć, że była to najbardziej masowa, ale nie jedyna taka prowizoryczna broń ppanc. oddziałów włoskich w Afryce, zmuszonych sytuacją do improwizowania.
Wypracowana przez porucznika instrukcja przewidywała tworzenie ładunków 1 i 2 kg, przy wykorzystaniu worków konopnych z których wystawała na około 7 cm metalowa rurka będąca uchwytem. W ta wystającą rurkę zatknięty był i zamocowany granat z zapalnikiem udarowym OTO Mod.35, który służył jako wzbudnik ładunku. Z tej przyczyny miotający granatem musiał trzymać w dłoni także końcówkę uchwytu, gdzie był granat OTO aby po wyciągnięciu zawleczki pierwszego stopnia zabezpieczenia kaptur drugiego stopnia zabezpieczenia granatu OTO przedwcześnie z niego nie spadł i nie spowodował uzbrojenia się granatu jeszcze trzymanego przez żołnierza. Po rzuceniu granatu instrukcja nakazywała natychmiast płasko rzucić się na ziemię by uniknąć skutków wybuchu ładunku „Pazzaglia”. Cel miał być atakowany z odległości 15-20 m, ale nie mniejszej, gdyż granat OTO musiał się uzbroić w locie, czyli musiał spaść z niego kaptur drugiego stopnia zabezpieczenia i wyrwać drugą zawleczkę (dopiero odległość 15 m dawała gwarancję zadziałania zapalnika, choć w praktyce bywała mniejsza). Sam ładunek znajdujący się wewnątrz impregnowanego worka umieszczony był w blaszanym pojemniku wygiętym z dostępnych blach lub przy wykorzystaniu gotowej opróżnionej puszki. Torba wyposażona była (lub raczej powinna była być wyposażona) w doszyte ucho, pomocne przy przenoszeniu po podpięciu do czegoś. Do blaszanki wkładano 1 kg albo 2 kg materiałów wybuchowych typu "Romite" lub "Tritolo".
Ładunek 1 kg był przeznaczony do niszczenia pojazdów opancerzonych lub lekkich czołgów. Ładunek 2 kg przeznaczony był do niszczenia średnich czołgów, przy czym prawidłowo użyty mógł posłużyć do zniszczenia czołgu ciężkiego. Jako przykład czołgu ciężkiego uważany był w tym momencie angielski czołg Mark II „Matilda”. Z dzisiejszego punktu widzenia ten 25-27 tonowy czołg wydaje się jedynie czołgiem średnim i to takim z mniejszych. Jednak wszystko zależy od czasu i punktu widzenia. W okresie o którym mówimy Mark II "Matilda" był szczytowym osiągnięciem techniki wojskowej a jego główną zaletą był niebywale gruby pancerz. , ale był solidnie opancerzony i w warunkach roku 1941 w Afryce Północnej i przy braku środków przeciwpancernych był dla Włochów prawdziwym potworem, tak jak obecnie jest postrzegany mityczny niemiecki PzKpfw VI „Tiger”.
Z uwagi na swoją prowizoryczną konstrukcję ładunek „Pazzaglia” musiał być przechowywany w suchym i zacienionym miejscu, by nie zmieniły się jego właściwości i nie uległ samozapłonowi jego ładunek wybuchowy np. w wyniku przegrzania słońcem (Afryka Północna).
Instrukcja zalecała, by na miotaczy ładunków wybierać żołnierzy o odpowiednich cechach fizycznych i moralnych oraz stalowych nerwach. Wybrany żołnierz musiał mieś dość siły i sprytu by rzucić taki ładunek co najmniej na 25 m. Podczas ćwiczeń uczono techniki rzutu z rozmachu dołem. By wzmocnić siłę ćwiczono przy użyciu ciężarków 2 i 3 kilogramowych. Miotacz musiał mieć dość odwagi by przeczekać atak czołgów aż zbliżą się i zaczną przejeżdżać ich stanowiska obronne. Oceniano, że najlepiej atakować czołg lekko z tyłu starając się rzucić ładunek na pokrywę silnika. Żołnierz musiał umieć właściwie ocenić sytuację i wybrać najlepszy moment, by wyskoczyć z ukrycia i użyć ładunku. Miotaczy zalecano rozmieszczać w parach w miejscach do tego sprzyjających np. w kępach krzewów w odstępach ok 30 m między parami miotaczy, co miało zagwarantować, że każdy czołg musiał przejechać minimum przy jednej parze miotaczy.
Linia żołnierzy do takich zadań miała być wysunięta ok. 100 m przed pozostałe pozycje obronne. Dlatego ogień własnych karabinów maszynowych miał być powstrzymany z chwilą, gdy czołgi wroga zaczną mijać stanowiska miotaczy.
W 1942 r. próbka słynnych bombe "Pazzaglia" wysłane zostały do Włoch, gdzie przeszły badania, lecz nie podjęto ich produkcji seryjnej. Twórca bomby doczekał się swoistej nieśmiertelności, gdyż jego nazwisko w centralnych Włoszech jest synonimem wszystkiego co „jest bombowe” i wybuchających rzeczy, co zapewne jest pozostałością po propagandzie z okresu wojny.
Cóż, od siebie mogę dodać, że w WP podobne instrukcje tworzenia ładunków do niszczenia czołgów istniały już przed wojną. Jedyna różnica, że nie posiadaliśmy granatów ręcznych z zapalnikami uderzeniowymi mogących posłużyć za inicjator.
Podstawa prawna: Artykuł ma zadania dydaktyczno-naukowe i ma na celu krzewienie wiedzy oraz analizę krytyczną, w dążeniu do wyjaśnienia wszystkich faktów. Autor zastrzega sobie stosowanie form dozwolonego użytku publicznego, jak np. prawo cytatu. Jednakże wszystkie osoby, które uznałyby się za pokrzywdzone, autor prosi o kontakt, w celu wyjaśnienia i ewentualnego usunięcia dzieł, które byłyby objęte prawami własności.