La fraternità non ha confini – Braterstwo nie zna granic. Historia unikalnego polsko – włosko – jugosłowiańskiego oddziału Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Krzysztof Piotrowski
Artykuł ukazał się w czasopiśmi polonijnym naszświat.it Polska strona Włoch 19 sierpnia 2019 r.
Działania opóźniające 10. Armii Niemieckiej oraz surowe warunki zimy z przełomu 1943 – 44 roku zatrzymały postępy ofensywy alianckiej we Włoszech. Front ustabilizował się wzdłuż Linii Gustawa przecinającej Półwysep Apeniński w jego najwęższym miejscu wzdłuż rzek Sangro i Garigliano, za którymi piętrzyły się góry Apeninu Środkowego.
Wobec niepomyślnie rozwijającej się sytuacji postanowiono wdrożyć dotychczasowe doświadczenia imperialne armii brytyjskiej i wykorzystania ludności miejscowej przeciw obronie niemieckiej. Zdając sobie sprawę, iż działania dywersyjne przynoszą oczekiwane rezultaty przy użyciu miejscowych, doskonale orientujących się w terenie i posługujących się lokalnym językiem, przystąpiono do wyszukiwania odpowiednich kandydatów.
Brytyjskie władze wojskowe zobowiązały się wobec gen. Władysława Andersa do zwerbowania i dostarczenia ochotników włoskich, którzy mieli być poddani selekcji przez polskich szkoleniowców. Zadanie wyszukiwania odpowiednio zmotywowanych ochotników w regionie molizyjskim powierzono również w poufnych rozmowach dowództwu 2. Korpusu Polskiego na skutek niepowodzeń odniesionych w pierwszej i drugiej bitwie o Monte Cassino. Konieczne było przełamanie dotychczasowego impasu przez równoległe wypróbowanie nowych doświadczeń na niesprzyjającym terytorium.
Na tej podstawie podjęto decyzję o utworzeniu polsko – włoskiego oddziału do zadań dywersyjno – sabotażowych, nadając odwracającą uwagę przeciwnika nazwę 111. Kompanii Ochrony Mostów. Włoscy ochotnicy służyć mieli podobnie jak żołnierze polscy w brytyjskich mundurach pod polskimi insygniami wojskowymi, przy czym Włosi przed każdorazowym wejściem do akcji zobowiązani byli do ukrywania dokumentów i identyfikatorów potwierdzających ich przynależność narodową.
Roccasicura
Jako miejsce pierwotnej koncentracji pozyskanych ochotników, z końcem lutego 1944 r. wyznaczono niewielkie miasteczko Roccasicura w prowincji Isernia. Kadrę organizacyjno – szkoleniową powstającego oddziału stanowili oddelegowani oficerowie i podoficerowie 3. Dywizji Strzelców Karpackich, obejmującej pobliski odcinek frontu nad rzeką Sangro.
Dywizja Karpacka od grudnia 1943 r. i w pierwszych miesiącach 1944 roku znajdowała się w regionie molizyjskim skoncentrowana na pograniczu Abruzji w miasteczkach pozostających w najbliższej styczności Linii Gustawa.
Dowództwo polskie w przeciągu krótkiego okresu czasu powołało odpowiednią do zadań kadrę i po selekcji ochotników włoskich utworzono kompanię dywersyjną w trakcie intensywnych wszechstronnych szkoleń szturmowych, saperskich, rozpoznawczych i terenowych.
Pierwszym dowódcą 111. Kompanii Ochrony Mostów na rozkaz gen. Bronisława Ducha został mjr Andrzej Racięski, dotychczasowy z-ca dowódcy 3. Karpackiego Pułku Artylerii Przeciwpancernej. Na czas pełnienia służby w Roccasicura major Racięski wraz z tworzonym oddziałem pozostawali w pełnej dyspozycji brytyjskich władz wojskowych wraz z przydzielonymi do odpowiednich kursów instruktorami. Po przybyciu do Roccasicura mjr Racięski został poinformowany przez brytyjskiego oficera, iż sprawa utworzenia polsko – włoskiego oddziału ma charakter najwyższej tajności i że w razie zapotrzebowania zostanie dostarczonych do selekcji pomiędzy stu a dwustu włoskich ochotników. W przeciągu trzech tygodni oddział miał osiągnąć pełną gotowość bojową po intensywnym szkoleniu obejmującym wszechstronne posługiwanie się różnymi rodzajami broni aliantów i przeciwnika, technikami walki wręcz i przetrwania w każdych warunkach terenowych i atmosferycznych. Kompanię podzielono według struktury armii brytyjskiej na trzy plutony, w ramach których wydzielono zespoły 2 – 6 osobowe gotowe do samodzielnego działania. Kompania pozbawiona była przy tym środków łączności radiowej i uświadomiona o braku możliwości wsparcia przez inne oddziały własne podczas działań na zapleczu przeciwnika.
Początkowo w Roccasicura stan kompanii liczył około 40 ochotników włoskich i 7 oficerów i podoficerów kadry polskiej.
Kandydaci zobowiązani byli do podpisywania przy świadkach indywidualnych kontraktów służby wojskowej. Informowały one, iż ryzyko śmierci i inwalidztwa ochotnicy włoscy ponosili na własną odpowiedzialność bez prawa do odszkodowań. Mieli natomiast zapewnione prawo do opieki w szpitalach wojskowych na wypadek odniesionych ran i chorób. Stawka dziennego żołdu dla ochotników była jednakowa z ustaloną przez alianckie władze dla włoskich robotników i wynosiła 50 lirów okupacyjnych.
Wypowiedzenie ze służby można było złożyć dobrowolnie w terminie dwudziestocztero godzinnym bez prawa od odszkodowania. Wydalenie ze służby następować miało natychmiast w przypadku naruszenia dyscypliny wojskowej. Umundurowanie, wyekwipowanie, uzbrojenie i wyżywienie zapewniała armia brytyjska. Zadania aprowizacyjne dla tworzonego oddziału zapewniał bezpośrednio kapitan intendentury Grienfild Arwin wykonując również powierzone obowiązki w 3. Pułku Art. Ppanc. Natomiast kwestie wyszkolenia bojowego wypełniali głównie doświadczeni walkami w Libii byli oficerowie Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich oraz uzupełniająco w kwestii technik dywersyjnych brytyjscy specjaliści.
Na 250 zgłoszonych ochotników włoskich kontrakty podpisało 170 kandydatów jednak tylko część z nich pozostawiono w formowanym oddziale podczas prowadzonej selekcji. Nie udało się przy tym dotychczas ustalić miejsca oddelegowania Włochów niezakwalifikowanych do 111. KOM.
Oddajmy głos mjr. Andrzejowi Racięskiemu wspominającemu zalecenia brytyjskiego majora w Roccasicura:
„Bez odpoczynków niedzielnych w ciągu trzech tygodni, mają być gotowi do samodzielnego działania (…), w każdym terenie. W górach, na szczytach i stokach, i w przepaściach. W rzekach i w potokach. W ulicach i na dachach domów. W dzień i w nocy. W głodzie i chłodzie. W ogniu przeciwnika i w pościgu. Wszystko drobiazgowo widzieć i zapamiętywać. Meldować. W razie potrzeby niszczyć granatami lub materiałem wybuchowym mosty, różne obiekty i działa niemieckie. Toczyć walkę samodzielnie – kulą, granatem, nożem, kolbą, pałką, pięścią, nogą i głową. Nigdy nie liczyć na pomoc. Zawsze zbierać wiadomości i dokumenty. A przede wszystkim – zdobyć jeńca”. ( Mirosław Derecki, „ Kamena” nr 6, 1986 r. )
25 marca 1944 r. do Roccasicura z pobliskiego Rionero oddelegowano por. Feliksa Kępę, dowódcę 3. kompanii w 5. Batalionie Strzelców Karpackich z rozkazem objęcia dowództwa 111. KOM, natomiast mjr Racięski po przekazaniu obowiązków powrócił do macierzystego oddziału z pilnym zadaniem szkolenia żołnierzy trzech dywizjonów w obsłudze 4.2 calowych moździerzy przed zbliżającą się czwartą bitwą o Monte Cassino.
Kadra oficerska i podoficerska 111. Kompanii Ochrony Mostów wywodziła się z 4., 5. i 6. Batalionów Strzelców Karpackich, 3. Karpackiego Batalionu CKM i 12. Pułku Ułanów Podolskich. Dodatkowo z Bazy 2. Korpusu Polskiego w San Basilio na zastępcę dowódcy Kompanii wyznaczony został ppor. Edward Zalewski.
Pomimo, iż Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich i wchodzący w jej skład Pułk Ułanów Karpackich walczyły w Libii przeciw niemiecko – włoskim oddziałom Afrika Korps to nie odczuwano wynikających stąd animozji. Polska i Włochy nie wypowiedziały przeciw sobie wojny, co również miało wpływ na stan wzajemnych stosunków. Odmiennie postrzegano natomiast we Włoszech Brytyjczyków po dotychczasowych walkach w Afryce Północnej.
W trakcie kształtowania oddziału pomiędzy Polakami a Włochami nawiązała się więź przyjaźni pomimo początkowych barier językowych. Wpływ na wzajemne relacje z pewnością miały wielowiekowe wspólne tradycje kulturowe łączące oba narody oraz aktualna dążność walki przeciw wspólnemu okupantowi niemieckiemu. Wśród zgłaszających się ochotniczo Włochów znaleźli się przedstawiciele różnych warstw społecznych, w zdecydowanej większości po uprzednio odbytej służbie wojskowej. Byli wśród nich także ochotnicy pochodzący z oddzielonych frontem północnych Włoch.
Żołnierze 111. KOM posługiwali się pomiędzy sobą żargonem polsko – włoskim, natomiast wszystkie komendy wydawano w języku polskim. Polscy żołnierze w międzyczasie szybko przyswajali sobie język miejscowy.
Pod dowództwem por. Feliksa Kępy 111 Kompania Ochrony Mostów szkolona była w Roccasicura przez kolejne cztery tygodnie w surowych warunkach terenowych i klimatycznych.
111 Kompania Ochrony Mostów złożona była na wzór brytyjski z trzech plutonów, a każdy pluton z trzech drużyn ( sapersko – szturmowej, szturmowej i wsparcia ), pocztu bojowego dowódcy kompanii oraz z pocztu gospodarczego. Oddział nie posiadał wspomnianej łączności radiowej ani drużyny sanitarnej. Zadania te wyznaczono przydzielonym w akcji obserwatorom artyleryjskim zaopatrzonym w środki łączności oraz oddzielnie w obsługę sanitarną ściśle współpracujących oddziałów. Po utworzeniu w czerwcu 1944 r. Zgrupowania Commando korzystano z obsługi radiowej i sanitarnej 1. Samodzielnej Kompanii Commando
Od 24 kwietnia 1944 r. roku 2 Korpus Polski rozpoczął luzowanie oddziałów brytyjskich w masywie górskim Monte Cassino – Monte Cairo i również 111 KOM otrzymała rozkaz przejścia z Roccasicura w rejon ugrupowania oddziałów polskich.
Kompanię polsko – włoską po przetransportowaniu z Roccasicura rozmieszczono pod namiotami w gaju oliwnym na południowy – wschód od Venafro przy strumieniu wpadającym do rzeki Volturno. W obozie tym Kompanię poddano dalszemu szkoleniu dywersyjno – minerskiemu i w znacznej części uzbrojono we włoskie pistolety maszynowe beretta.
Według stanu osobowego sporządzonego w Venafro, liczba włoskich ochotników w 111. KOM wynosiła 63 żołnierzy.
5 maja 1944 r. obóz 111. KOM wizytował dowódca 3. Dywizji Strzelców Karpackich gen. B. Duch wygłaszając przemówienie przed frontem oddziału.
W trakcie rozpoczętej bitwy o Monte Cassino, 12 maja por. Feliks Kępa otrzymał nieformalny rozkaz od przybyłego majora służby sanitarnej do wysłania plutonu ochotników w masyw cassiński celem udzielenia pomocy w znoszeniu rannych z pierwszego natarcia. Incydent ten skutkował wezwaniem por. Kępy do kwatery II Oddziału przy dowództwie 2. Korpusu Polskiego, gdzie został on poinformowany, że ma wykonywać jedynie rozkazy wydawane przez płk. Władysława Michniewicza. Oznaczało to jednocześnie, iż Kompania nie podlega już bezpośrednio dowództwu brytyjskiemu. Wydano również rozkaz wysłania kilku żołnierzy 111. KOM do II Oddziału celem przeszkolenia w obsłudze radiostacji polowej.
Zgrupowanie Commando
W dniu 3 czerwca 1944 r. do dowódcy polsko – włoskiej kompanii dotarła wiadomość o włączeniu oddziału do powołanego Zgrupowania Commando i tego samego dnia w obozie pod Venafro złożył wizytę mjr Władysław Smrokowski, dowódca 1. Samodzielnej Kompanii Commando. 111 Kompania Ochrony Mostów zmieniła swój dotychczasowy przydział operacyjny i następnego dnia wraz z 1. SKC zostali przeniesieni na nowe miejsce postoju w Oratino pod Campobasso.
Powołane Zgrupowanie Commando poddano bezpośredniemu dowództwu mjr. Smrokowskiego i wyłącznej dyspozycji dowództwa 2. Korpusu Polskiego, natomiast wysiłek organizacyjno – wyszkoleniowy spoczął w oparciu o kadrę instruktorską 1. Samodzielnej Kompanii Commando.
W Oratino kompania polsko – włoska poddana została intensywnemu szkoleniu w technikach walki brytyjskich commandosów i nieoficjalnie określona przez por. Feliksa Kępę mianem 2 Kompanii „Commando”. Nowa nazwa oddziału została ogólnie zaakceptowana w Zgrupowaniu Commando jednak żołnierze kompanii por. Kępy nigdy nie otrzymali prawdziwego statusu brytyjskich oddziałów COMMANDO. Ten status przysługiwał jedynie żołnierzom 1. Samodzielnej Kompanii Commando, powołanej w szkockim Cupar w oparciu o ochotników wywodzących się w głównej mierze z 1. Brygady Strzelców.
W Oratino kompania porucznika Kępy została zakwaterowana w jednym z większych budynków miasteczka, natomiast komandosi mjr. Smrokowskiego rozmieszczeni zostali w pojedynczych kwaterach.
W tym czasie z dalszej służby złożyło rezygnację kilkunastu włoskich ochotników. Stan kompanii uzupełniono tymczasem o grupę dwudziestu młodych ochotników jugosłowiańskich przybyłych do Włoch z różnych ugrupowań partyzanckich. Mieli oni już za sobą doświadczenie bojowe i zostali poddani wspólnemu szkoleniu pod rozkazami kpt. Stanisława Zalewskiego.
W drugiej połowie czerwca 1944 roku 111 Kompania Ochrony Mostów liczyła 23 polskich oficerów i podoficerów, 68 ochotników włoskich oraz 20 ochotników jugosłowiańskich.
Po siedmiu Jugosłowian wywodzących się głównie z oddziałów Michajłowicza przydzielono do I i II plutonu oraz sześciu do III plutonu.
Najmłodszym żołnierzem 111. KOM był Carmine Pecorelli urodzony w 1928 r. i pochodzący z Sessano del Molise. W okresie powojennym słynny adwokat i dziennikarz, zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach w 1979 r. w Rzymie. Natomiast do najstarszych włoskich żołnierzy Kompanii trzeba zaliczyć Angelo Valerio i Pietro D’Alessandro, urodzonych w 1911 roku.
21 czerwca 1944 r. po trzech tygodniach szkoleń Zgrupowanie Commando zostało przeniesione na odcinek adriatycki do Monte Pagano, a następnie 30 czerwca do Porto San Giorgio. 4 lipca w Monte Lupone, żołnierze Zgrupowania zostali przydzieleni pod dowództwo 2. Brygady Pancernej i po dniu przesunięci do Castelfidardo, obsadzając dotychczasowe niemieckie stanowiska w wytwórni akordeonów Soprani oraz w pobliskich domach.
Na froncie adriatyckim na lewym skrzydle 2. Korpusu Polskiego i pod polskim dowództwem walczył w tym czasie również Włoski Korpus Wyzwolenia (Corpo Italiano di Liberazione) oraz Brygada Maiella.
8 lipca 1944 r. Zgrupowanie Commando rozkazem dowódcy 2. Korpusu Polskiego zostało podporządkowane 3. Dywizji Strzelców Karpackich i przesunięte na nadmorski odcinek frontu pod Numaną z zadaniem wsparcia wyczerpanych walkami pościgowymi Pułku Ułanów Karpackich i 3. kompanii 5. Bat. Strz. Karpackich, którym udało się opanować w walce południowe przedpole Monte Freddo oraz zdobyć z marszu przygotowany do wysadzenia przez Niemców most pod Numaną.
111 KOM rozwinęła się w pierwszej linii pod Monte Freddo w oparciu o zabudowania pałacowe Villa Virginia i z odwodem 1. Samodz. Komp. Commando w Villa Terni. Zgrupowanie Commando decyzją dowódcy 3. DSK otrzymało w tym czasie kryptonim „Bławaty”.
Ustalony na podstawie wspomnień por. Feliksa Kępy skład organizacyjny 111. Kompanii Ochrony Mostów przedstawiał się następująco:
Luzując stanowiska wyczerpanej walkami 3. kompanii por. Adama Puzonia, 2 Kompania „Commando” umieściła w pierwszej linii II pluton pchor. Adama Hodura i III pluton wachm. Hieronima Gruszczyńskiego. Pierwszy pluton ppor. Tadeusza Zontka oddelegowano jednocześnie na prawe skrzydło Kompanii do wsparcia stanowisk Pułku Ułanów Karpackich przy zdobytym moście pod Numaną, natomiast poczet bojowy por. Kępy stanął w Villa Virginia.
Naprzeciw, w odległości około 200 metrów znajdowały się najbliżej wysunięte stanowiska niemieckie oparte o silne punkty oporu Il Coppo ( 92 m n.p.m. ) oraz Monte Freddo (134 m n.p.m. ) wznoszące się na płn. – wsch. od Villa Virginia. Na przedpolu Il Coppo tkwił rozbity stoghound i ciała dwóch poległych polskich żołnierzy, pchor. Martina i plut. Ważnego, zdobywcy wzg. 553 na Linii Hitlera przy Piedimonte San Germano (czytaj też: Bój o Piedimonte San Germano).
Pozycje obronne po stronie przeciwnika, począwszy od Numany do szosy nr 16 obsadzały w tym czasie kompanie 2. batalionu 993. Pułku Grenadierów (278 Dyw. Piech) zastąpione kolejno bojową Grupą Peter, przy czym na górujących stanowiskach niemieckich pod Villa Virginia rozpoznano jedenaście gniazd broni maszynowej oraz obecność działa samobieżnego M 3.
Niemieckie stanowiska w tym rejonie stanowiły część wysuniętego pasa obronnego na Linii Edith i odległe były od Ankony o około 12 kilometrów.
Na odcinku pod Numaną zdobyte pozycje osłaniane były przez ognie 1. dywizjonu 3. Karpackiego Pułku Artylerii Lekkiej i bezpośrednio w Villa Virginia usytuowana była dyonowa grupa łączności i obserwacji pod dowództwem por. Władysława Łuczyńskiego. Dowództwo Pułku Ułanów Karpackich stacjonowało tymczasem w pałacu markizy Bianchini – Gonzaga.
Zdobycie Monte Freddo
„ Ani się spodziewaliśmy, że gdy słońce wzniesie się ponad wzgórza, pójdziemy w nasz pierwszy gorący bój”. (Mirosław Derecki, „Kamena” nr 12, 1986 r )
9 lipca 1944 roku z odległej o ponad kilometr Villa Terni przybył do Villa Virginia „uzbrojony” jedynie w oficerską trzcinkę dowódca Zgrupowania Commando mjr. Władysław Smrokowski, wydając dyspozycje rozpoznania Monte Freddo. Z mjr. Smrokowskim i por. Kępą wyruszyli żołnierze III plutonu wachm. Gruszczyńskiego oraz pocztu bojowego d – cy kompanii. Skradając się przez porośnięty i wznoszący się łagodnie teren dotarli w pobliże wiejskiego kamiennego domu. Tutaj mjr Smrokowski spokojnie oświadczył d – cy 2. Kompanii „Commando” wskazując na zabudowania:
„Będzie ci się tutaj całkiem dobrze żyło, (…), to będzie twoje miejsce postoju. Tam do tej kukurydzy na prawo dasz jeden pluton, tutaj – w tę winnicę 2 – gi pluton, i szafa gra”. (Mirosław Derecki, „Kamena” nr 13, 1986 r.)
Major Smrokowski zdecydował tym samym o przesunięciu w przód niekorzystnie wysuniętych stanowisk na południowym stoku Monte Freddo i zdobyciu wzgórza mającego pełny wgląd w polskie pozycje.
Sytuacja rozwinęła się błyskawicznie. Posłyszana przez Niemców w bliskiej odległości rozmowa obudziła ogień broni strzeleckiej. Porucznik Kępa wydał natychmiastowy rozkaz do ataku na wkopane stanowiska przeciwnika, natomiast mjr Smrokowski ruszył biegiem po wezwanie wsparcia drugiego plutonu A. Hodura, wiedząc iż właśnie została zainaugurowana zacięta walka na bliskie odległości.
Żołnierze kompanii polsko – włoskiej rzucili się z brawurą na niemieckie stanowiska. We wnętrze domu wrzucono granaty rozpoczynając jednocześnie w biegu zdobywanie okopanych niemieckich pozycji.
W bezpardonowej walce krzyżowały się ognie karabinów maszynowych i innej broni strzeleckiej zmieszane z eksplozjami granatów. Niemieccy strzelcy wyborowi ze względu na bliskie odległości zdążyli oddać jedynie po jednym strzale, unosząc ręce do góry. W międzyczasie ognie zaporowe otworzyła również artyleria przeciwnika skupiając ogień na własną linię obrony poddaną atakowi.
Błyskawiczny atak z zaskoczenia polsko – włoskiej kompanii w bardzo szybkim czasie przełamał opór obrońców na Monte Freddo, z których kilkunastu poległo a wielu wzięto do niewoli. Nieskuteczne okazały sie przy tym próby Hauptmanna Wiedemanna do powstrzymania pierzchnących obrońców wzgórza. W przeciągu zaledwie jednej godziny 2 Kompania „Commando” stała się zdobywczynią dominujących pozycji nieprzyjaciela.
W czasie natarcia poległ pchor. Zbigniew Wierzbicki, który strzelając w biegu wpadł do stanowiska przeciwnika w momencie eksplozji granatu.
W międzyczasie, przybyłe posiłki drugiego plutonu ostatecznie oczyściły Monte Freddo . Zdobyty teren natychmiast przeorganizowano obronnie w oparciu o niemieckie stanowiska . Niezbędne okazało się również działanie obecnego por. Łuczyńskiego, który zorganizował pośpiesznie ognie zaporowe i nękające. Atak na Monte Freddo został również wsparty i osłonięty przez włączone do akcji opancerzone pojazdy 1. szwadronu Pułku Ułanów Karpackich. Wziętych do niewoli jeńców odprowadzono tymczasem do Villa Virginia, a poległych zniesiono do jednego z okopów na Monte Freddo.
Tego samego dnia odparto jeszcze cztery kontrataki niemieckie wyprowadzone celem odzyskania utraconych pozycji na Monte Freddo. Około godz. 16, podczas kolejnej próby odbicia wzgórza poległ Gino Capot(d)osto ugodzony w czoło pociskiem niemieckiego strzelca wyborowego.
Pomimo straty dwóch poległych towarzyszy broni w kompanii zapanował wspaniały duch i poczucie pewności siebie po odniesieniu pierwszego zwycięstwa bojowego. Punkt dowodzenia urządzono w zdobytym domku, który określono mianem „ Contadino”. Z tego obiektu prowadzono obserwację przedpola i dokonywano w nim rozdziału materiałów aprowizacyjnych.
Zorganizowano przy tym okrężny system obrony zdobytego wzgórza z nękającymi nieprzyjaciela stanowiskami strzelców wyborowych blokujących ruch na szosie pomiędzy Coppo a Sirolo.
10 lipca do Villa Virginia przybył specjalnie gen. B. Duch składając gratulacje zdobywcom Monte Freddo. W nocy z 12 na 13 lipca patrol trzech komandosów Hodura, Piątkiewicza i Gasparro po wyczerpującej akcji zdobył jeńca na Coppo. Kompania trwała obronnie na Monte Freddo przez kolejne dni.
15 lipca stał się najbardziej tragicznym dniem w historii 2. Kompanii „Commando”. W trakcie rozdziału materiałów aprowizacyjnych przy „Contadino” eksplodował pojedynczy pocisk artylerii niemieckiej.
Oddajmy głos por. Feliksowi Kępie:
„Ujrzałem, że zewnętrzne schody prowadzące na pierwsze piętro budynku zalane są kałużami krwi. Także niżej, pomiędzy studnią i ścianą domu, również tylko krew, krew… i jęki rannych”. (M. Derecki, „Kamena” nr 16, 1986 r.)
Od eksplozji polegli trzej włoscy żołnierze strz. Giuseppe di Menna, strz. Enrico Conti, strz. Salvatore Schiavone oraz żołnierz jugosłowiański Radoslav Gregoric. Ranni zostali z – ca dowódcy kompanii ppor. E. Zalewski, trzech innych polskich żołnierzy i dziesięciu Włochów. Na wysunięte punkty opatrunkowe odtransportowano rannych sanitarką i dwoma bantamami Pułku Ułanów Karpackich po uprzednim wywieszeniu nad „Contadino” dużej flagi Czerwonego Krzyża.
Tego samego dnia Zgrupowanie Commando zostało rozdzielone. 111 Kompania Ochrony Mostów pozostała na dotychczasowym odcinku, natomiast 1. Samodzielną Kompanię Commando pod dowództwem kpt. Andrzeja Czyńskiego przeniesiono na lewe skrzydło pod dowództwo 2. Brygady Pancernej i wyznaczono do natarcia na Case Nuove.
Pierwsi w Ankonie
W dwa dni później nastąpiło natarcie oddziałów 2. Korpusu Polskiego inaugurujące końcową fazę walk w bitwie ankońskiej. Dowództwo niemieckie na skutek manewru oskrzydlającego i zagrożenia okrążeniem wobec szybkich postępów nacierających, podjęło decyzję wycofania oddziałów z Linii Edith i z samej Ankony.
Po przerwaniu niemieckiej obrony na lewym skrzydle nacierających jednostek polskich, w nocy z 17 na 18 lipca do działań pościgowych wyruszył również PUK wsparty 2. Kompanią „Commando”.
18 lipca 1944 r. por. Feliks Kępa na czele drugiego plutonu polsko – włoskiej Kompanii „Commando” wkroczył przez bramę Santo Stefano do Ankony, docierając do tego ważnego miasta portowego w marszu przez Camerano i Grazie di Ancona. Do komandosów zmierzających w stronę dworca kolejowego wzdłuż via S. Stefano, dołączył pluton wozów opancerzonych Pułku Ułanów Karpackich pod dowództwem ppor. Gieba Krugłowskiego. Tym samym obie kompanie Zgrupowania Commando zapisały swe karty przy zdobywaniu Ankony – 1 Samodzielna Kompania Commando walcząc w manewrze oskrzydlającym pod Case Nuove i 2 Compania „Commando” jako pierwszy odział wkraczający do miasta.
Wieczorem 18 lipca do kwater zajętych w Borghetto przez pododdział por. Kępy dołączył pierwszy i trzeci pluton, które w zasadzce i błyskawicznej walce przy ankońskim cmentarzu Tavernelle, wzięły do niewoli kilkudziesięciu jeńców wraz z dowódcą i kompanijną kancelarią.
21 lipca żołnierze por. Kępy dołączyli do polskiej kompanii komandosów w Numanie, pozostając w odwodzie sił 2. Korpusu Polskiego.
29 lipca 1944 r. Zgrupowanie Commando rozwiązano i drogi obu kompanii rozeszły się na zawsze. Od tego momentu polsko – włoska kompania została integralnie przydzielona do Pułku Ułanów Karpackich, natomiast 1 Samodz. Komp. Commando została oddelegowana do Bazy Korpusu celem przeorganizowania jednostki w batalion komandosów zmotoryzowanych.
Kolejne walki 2 Kompania „Commando” stoczyła w sierpniu 1944 r. w bitwie pomiędzy rzekami Cesano i Metauro, zbliżając się z siłami 2. Korpusu Polskiego do Linii Gotów. Pod miasteczkiem Sant’ Andrea Suasa niemiecka nawała ognia artyleryjskiego zatrzymała natarcie polsko – włoskiej kompanii wsparte szwadronem pancernym Household Cavalry Regiment.
2 Kompania „Commando” walczyła pod rozkazami Pułku Ułanów Karpackich do zdobycia Pesaro 2 września 1944 r. Wówczas zadecydowano o rozwiązaniu 111. Kompanii Ochrony Mostów wobec pilnych zapytań włoskiego Sztabu Generalnego i protestach odnośnie obecności obywateli Włoch w polskim wojsku.
W październiku 1944 roku żołnierzy włoskich z kompanii por. Kępy przeniesiono w struktury Brygady Maiella podlegającej dowództwu 2. Korpusu Polskiego. Zdecydowana część Włochów wywodzących się z 111. KOM zrezygnowała w tym czasie z dalszej służby powracając do domów. Kończyła się chlubna ośmiomiesięczna służba elitarnego polsko – włoskiego oddziału wyszkolonego w technikach walk komandosów.
111 Kompania Ochrony Mostów pozostawała pod bezpośrednim dowództwem 2. Korpusu Polskiego do 18 października 1944 r. tracąc 14 poległych ( 10 Włochów, 3 Polaków, 1 Jugosłowianina) i 29 rannych. Przy czym 17 włoskich żołnierzy odznaczono Krzyżami Walecznych oraz jednym Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami i jednym Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Historia i służba żołnierzy 111. Kompanii Ochrony Mostów jest z pewnością wyjątkowym ewenementem w działaniach 2. Korpusu Polskiego na terenie Włoch oraz godna jest podjęcia szczegółowego opracowania. Polsko – włoska kompania „commando” pomimo, iż odniosła w trakcie swego istnienia znaczące sukcesy bojowe właściwie nie została nigdy użyta zgodnie z pierwotnym zamiarem dowództwa brytyjskiego do zadań dywersyjnych na zapleczu frontu. Koniecznym i wartym wyjaśnienia pozostaje pełne uznanie służby włoskich i jugosłowiańskich ochotników w Wojsku Polskim. Przysługują Im należne Żołnierzowi Polskiemu honory i pamięć. Bezwzględnie powinno być również wyjaśnione, gdzie zostali pochowani polegli w służbie polskiej żołnierze włoscy oraz jeden żołnierz jugosłowiański. Warte wyjaśnienia pozostaje również dlaczego włoscy żołnierze 111. Kompanii Ochrony Mostów nie zostali uhonorowani Krzyżami Pamiątkowymi Monte Cassino kiedy ich polscy towarzysze broni z Kompanii je otrzymali, podobnie jak wszyscy uczestnicy bitwy o Monte Cassino. Godnym podkreślenia jest tutaj, iż książę Umberto II di Savoia, włoski następca tronu został odznaczony przez gen. Władysława Andersa Krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Pamiątkowym Monte Cassino.
Składam podziękowania p. Silvio Tasselli za podjęcie pionierskich badań we Włoszech nad zagadnieniem istnienia 111. Kompanii Ochrony Mostów oraz oddzielnie za cenną współpracę Panu Jurkowi Piątkiewiczowi, Panu Raffaele Pizzola, Pani Velia Cremonesi , Przemysławowi Świderkowi i Przemysławowi Kapturskiemu.
Krzysztof Piotrowski
O autorze:
Krzysztof Piotrowski – ur. w 1974 r. w Oławie (woj. dolnośląskie), absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego (2001 r.); członek-założyciel Stowarzyszenia Historyków Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz członek Stowarzyszenia 1. Samodzielnej Kompanii Commando.
Znawca tematu bitwy o Monte Cassino. Od 1996 roku prowadzi wszechstronne badania terenowe polskiego odcinka natarcia. Autor licznych artykułów poświęconych 2. Korpusowi Polskiemu i miejscom pamięci narodowej we Włoszech. Promotor braterstwa miast Casamassima i Jelcza-Laskowic.Promotor wzniesienia Pomnika 3. Dywizji Strzelców Karpackich i 2. Brygady Pancernej w San Vittore del Lazio (Włochy). Współautor upamiętnienia 1. SKC w Pescopennataro.
Odznaczenia i uhonorowania:
1. Medal Okolicznościowy 35-lecia 62. Kompanii Specjalnej Commando nr 147 (2002 r.)
2. Odznaka Pamiątkowa 62. Kompanii Specjalnej Commando nr 109 (2007 r.)
3. Medal Pro Memoria (2009 r.)
4. Pamiątkowy Krzyż 3. Dywizji Strzelców Karpackich (2014 r.)
5. Odznaka 45-lecia 62. Kompanii Specjalnej Commando nr 87 (2014 r.)
6. Medal i Odznaka Honorowa Kustosza Tradycji, Chwały i Sławy Oręża Polskiego nr 98 (2014 r.)
7. Złoty Medal Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej (2014 r.)
8. Medal Pro Patria (2015 r.)
9. Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej (2015 r.)
Artykuł ukazał się w czasopiśmi polonijnym naszświat.it Polska strona Włoch 19 sierpnia 2019 r.